Zbyszek nerwowo zastukał pięścią w drzwi. Jego najlepszy przyjaciel, a zarazem drużynowy kolega – Michał Kubiak nie zjawił się na porannym treningu warszawskiej Politechniki, a przecież nigdy wcześniej mu się to nie zdarzyło. Ponad to chłopak nie napisał do nikogo żadnej wiadomości, nie zadzwonił, a sam nie łaskaw był odebrać telefonu. Dlatego Bartman od razu po zakończonych ćwiczeniach udał się do mieszkania bruneta. Kiedy pukając do drzwi nikt nie otwierał, Zbyszek był już gotowy dzwonić na policję i pogotowie. Jednak w końcu usłyszał kroki dochodzące z wnętrza mieszkania. Po chwili w progu pojawił się Michał. Niewyspany, nieogolony z roztrzepanymi włosami i z mętnym wzrokiem spojrzał na przyjaciela.
- Zbyszek? – miał wyraźną chrypę – A co ty tu robisz tak wcześnie?
- Wcześnie? Dochodzi już dwunasta, a Panas to tam cię już pewnie od góry do dołu zwyzywał. Dlaczego nie przyszedłeś na poranny trening, nie zadzwoniłeś? Nic.
Nie czekając na jakiekolwiek zaproszenie zielonooki brunet wszedł do środka mieszkania i skierował swoje kroki do salonu. Widząc porozrzucane po podłodze puszki i butelce po piwie wszystko było już jasne. Kubiak miał kłopoty. Można zarzucać Bartmanowi to, że jeśli chodzi o stosunki damsko-męskie nie jest zbyt stały w uczuciach, nie mniej jednak nie ma dla niego nic ważniejszego niż przyjaźń. Zawsze to właśnie ją stawiał na najwyższym szczeblu swojej hierarchii wartości.
- Co jest, Misiek?
- Potraktowała mnie jak zabawkę, rozumiesz. – Kubiak uśmiechając się cynicznie pod nosem usiadł na kanapie – Wszystko było dobrze, byłem taki miły, przyjemny, a potem okazał się, że jej się znudziłem.
- Mówisz o tej dziewczynie, którą ostatnio poznałeś, tak?
Michał lekki kiwnął głową. Młodszy z siatkarzy był zupełnym przeciwieństwem swojego przyjaciela. Do każdego związku podchodził niezwykle uczuciowo co niestety wiązało się z tym, ze każde rozstanie było dla niego nie zwykle bolesne. Poza tym Kubiak był dużo oszczędniejszy w słowach. Wszystkie zauroczenia, rozterki czy problemy wolał zostawiać dla siebie, niż dzielić się nimi naokoło. Dlatego też często bywało tak, ze Zbyszek nawet nie wiedział jak na imię ma wybranka jego przyjaciela, dopiero po jakieś dwóch, trzech miesiącach związku Michał przestawiał oficjalnie swoją dziewczynę. W przypadku nie tak dawno poznanej studentki prawa nie minął ‘okres próbny’, a sam Bartman widział ją raptem przelotnie i to na dodatek nie zbyt dokładnie. Jedyne co zapamiętał to fakt, ze dziewczyna była posiadaczką bardzo oryginalnego i wyróżniającego się w tłumie żółtego płaszczyka oraz długich brązowych włosów.
- Ej no nie załamuj się. – Zbyszek uśmiechnął się delikatnie poczym zajął miejsce obok przyjaciela – Wiesz jak się mówi, tego kwiata jest pół świata. Nie ta, to kolejna.
- Zaraz mi pewnie wyskoczysz z tym, ze nie była dla mnie. Że to dobrze, że zakończyło się tak szybko, że później bolałoby bardziej. – na twarzy Kubiaka pojawił się gorzki uśmiech – Zawsze tak mówisz.
- Kiedy taka jest prawda.
- A wiesz gdzie ja mam tą prawdę? – Michał posłał w stronę Zbyszka wymowne spojrzenie – Naprawdę się w niej zakochałem. Miała w sobie wszystko to czego od zawsze szukałem w kobiecie. Piękna, inteligenta, szalona, oryginalna, ale zarazem nie zwykle subtelna i kobieca. Była moim ideałem, a tymczasem okazało się, ze po raz kolejny wyszedłem na dupka.
- Ale co dokładnie się stało?
- Pojechałem wczoraj pod jej uczelnie. Chciałem zrobić jej niespodziankę, ostatnio narzekała, ze nigdzie nie wychodzi, ze jest zawalona nauką. No to chciałem ją troszeczkę rozerwać. Jakieś kino, spacer, impreza. Ale kiedy ja jak dureń czekałem na nią ona wyszła z uczelnie z jakimś fagasem.
- Może to był tylko kolega z roku?
- Chyba ze tak się teraz nazywa faceta, który bez żadnych ogródek całuje namiętnie dziewczynę pośrodku tłumu.
Zbyszek westchnął głośno. Od zawsze wiedział, że uczuciowość Michał nie może wyjść mu na dobre. Co prawda Kubiak był zarówno fantastycznym człowiekiem, siatkarzem i przyjacielem, ale przez własną łatwowierność często sam skazywał siebie na niepotrzebne cierpienia.
- Ale ja jestem kretynem, co? – brunet pokiwał lekko głową – Ja myślałem, że ona mnie kocha. W końcu powtarzała, ze jestem jej aniołem, że to nie przypadek, że pojawiłem się w jej życiu, że to na pewno musi być przeznaczenie. Ona kłamała, a ja naiwny jej wierzyłem.
Bartman poklepał przyjaciela po ramieniu, tylko tyle mógł w tym momencie dla niego zrobić. Chociaż na ogół brunet nie należał do osób milczących to w sytuacjach podobnych do tej teraz zazwyczaj nie wiedział co ma powiedzieć. Nigdy nie był w podobnej sytuacji, więc mógł jedynie podejrzewać co czuł Michał. Serce się krajało kiedy patrzyło się na jego zasmuconą twarz czy tęskne spojrzenie po raz któryś z kolei.
Znajdę ja! Znajdę i pożałuje tego, co zrobiła Miśkowi!
Zbyszek momentalnie wyprostował się. To był plan. Zniszczy ją jej własną bronią. Zapewne Michał nie był pierwszym facetem, którego złapała na te wszystkie swoje bajeczki, ale Bartman wiedział, że z pewnością będzie ostatnim, już on się oto postara. Wprawdzie wiedział o tej dziewczynie niewiele, ale przy najbliższej okazji uda się pod jej uczelnie i znajdzie w tłumie ten charakterystyczny żółty płaszczyk, a kiedy już tego dokona wcieli w życie swój plan, który niezwykle prosty przyniesie mu ogromną satysfakcje. Uwiedzie ją, rozkocha, a później rzuci w taki sposób, aby zapamiętała do końca swoich dni, że nie krzywdzi się przyjaciół Zbigniewa Bartmana…
TYMCZASEM
Czwórka zawodników Warszawskiej Politechniki śmiejąc się wesoło zajmowała jeden ze stolików w kawiarence, która zlokalizowana była w pobliżu hali Ursynów na której niebawem miał się odbyć popołudniowy trening. Z racji tego, że wszyscy musieli jeszcze dzisiaj ostro poćwiczyć żaden alkohol nie wchodził w grę, ale wielka bomba kaloryczna w postaci jakiegoś dużego kawałka ciasta z dodatkową porcją bitej śmietany jak najbardziej im odpowiadał. W końcu i tak mieli to wszystko wypocić na hali.
- Ciasto jest troszeczkę za suche, zbyt mało cukru. – Krzysiek Wierzbowski biorąc na łyżkę kolejną porcję swojego smakołyka wpakował ją z zachłannością do ust – Aczkolwiek da się zjeść, i to nawet do tego stopnia, ze chyba zamówię jeszcze jedną porcję.
- A od kiedy ty się takim cukiernikiem stałeś, co Wierzba? – Michał opierając się wygodnie o krzesło z uśmiechem spojrzał na przyjaciela – Może ty się po prostu minąłeś z powołaniem? Ty powinieneś własną cukiernie założyć, a nie z piłką po boisku latać.
- Może i powinienem, a ty się Bąkiewicz tak nie ciesz bo Ardo już zezuje na twoje ciacho.
Środkowy warszawskiego zespoły z uśmiechem lekko pokręcił głową, co Bąkiewicz posumował głośnym śmiechem. Z dnia na dzień brunet przekonywał się, że przeniesienie się z Bełchatowa do stolicy było naprawdę dobrym rozwiązaniem. Tu przynajmniej miał okazję pokazać na co go stać. W zespole Mistrza Polski ciężko było mu się wybić przed młodszych, silniejszych i bardziej sprytniejszych kolegów. A przecież on też miał jeszcze potencjał do dobrej gry co trafnie wyłapali prezesi Politechniki i teraz przynosiło im nie bywałe korzyści. Warszawa miała już zapewnione miejsce w tabeli od 1-6 i nie musiała walczyć o utrzymanie jak było to w sezonie poprzednim. Poza tym wzmocnienie przyjęcia nie tylko przez Bąkiewicza ale również przez Kubiaka i Bartmana było złoty środkiem na odnoszenie sukcesów. Trójka przyjmujących była równo eksploatowana przez trenera Panasa, tak więc w każdym spotkaniu jeden z nich był tym, który grał pierwsze skrzypce w ich zespole. No i najważniejszym czynnikiem była w końcu dobra atmosfera. Pośród wszystkich zawodników panowała ciepła i przyjazna aura, która sprzyjała dobrej współpracy. Oczywiście zdarzały się jakieś małe spięcia czy kłótnie, jednak wystarczyła zwyczajna męska rozmowa przy kuflu dobrego, zimnego piwa aby wszystko znów wróciło na swoje miejsce.
- A co tam w Skrze słychać? – warszawski libero spojrzał znacząco na Bąkiewicza – Novotny mówił ci jaką taktykę mają na najbliższe spotkanie z nami?
- No ba, pewnie, że mówił! W końcu Kuba jest moim przyjacielem, nie mamy przed sobą tajemnic.
- No to słuchamy – Damian nachylił się nad drużynowym kolegą – wiesz, że to byłoby niezwykle pomocne dla nas.
- Śnisz! – Michał zaśmiał się wesoło – Muszę być lojalny, nawet torturami tego ze mnie nie wyciągniecie!
W momencie gdy panowie prowadzili ożywiona rozmowę przy swoim stoliku do kawiarenki weszła niewysoka brunetka z teczką w dłoni. Fakt, że ściągnęła płaszcz i oddała go jeden z kelnerek musiało oznaczać, że była tu stałym klientem. W idealnie skrojonym stroju na który składała się czarna spódnica do kolana oraz marynarka tego samego koloru, pewnym siebie krokiem ruszyła przed siebie. Przechodząc obok stolika siatkarzy wywołała nie małe zamieszanie. Każdy z zawodników z uśmiechem przyglądał się jej. Kiedy brunetka zajęła miejsce przy stoliku tuż za plecami Bąkiewicza na jego ustach pojawił się uśmiech. W prawdzie dziewczyna nie była zbytnio w jego typie, a jej strój kojarzył mu się jedynie z ulubionym ubraniem jego byłej nauczycielki języka polskiego w liceum, to jednak mimo wszystko sposób w jaki się poruszała sprawił, ze brunet z zaciekawieniem ukradkiem spoglądał w jej kierunku mając nadzieje, że dziewczyna odwzajemni jego spojrzenie. Po chwili ta sama kelnerka, która wzięła od niej płaszcz przyniosła do jej stolika filiżankę z kawą i kawałek ciastka.
- Ty tak na nią nie zezuj, tylko do niej zagadaj. – Krzysiek z uśmiechem na ustach spojrzał na Michała – Jak będziesz miał szczęście to może cię nie pogryzie.
- No co ty ona jak tylko naszego Miśka zobaczy to rzuci mu się w ramiona – Damian porozumiewawczo poruszył brwiami – Kto by się oparł takiemu urokowi osobistemu.
Bąkiewicz spojrzał na libero i wymownie popukał się w czoło. Poczym po raz kolejny spojrzał za siebie. Dziewczyna siedząc wygodnie na krześle i popijając kawę przeglądała jakieś papiery, a kilka innych kartek luźno leżało rozłożonych na całym stoliku.
- No idź, bo jak ty nie idziesz to ja pójdę. – Kreek zaśmiał się wesoło pod nosem – To jak Michaś?
W sumie przecież brunet nie miał nic do stracenia, a dziewczyna może tylko sprawiał wrażenie chłodnej i wrednej. Siatkarz gwałtownie wstał z zamiarem podejścia do stolika obok, niestety zrobił to na tyle niefortunnie, ze oparcie krzesło poruszyło stolik przy którym siedziała brunetka, a kawa na nim stojąca rozlała się nie tylko po wszystkich papierach, ale również po jej ubraniu.
- Do jasnej cholery, co pan zrobił! – dziewczyna jak oparzona wstała z miejsca podnosząc zalane papiery do góry – Pięknie! Do niczego się już to nie nadaje, muszę wracać do biura po zapasowe kopie.
- Ja przepraszam najmocniej, ja naprawdę nie chciałem. – twarz Michała przybrała kolor purpury, oczekując pomocy od zespołowych kolegów odwrócił się w ich stronę jednak każdy próbując powstrzymać niepohamowany wybuch śmiechu udawał, że tego nie dostrzega – Ja pani pomogę.
Brunet zaczął zbierać ubrudzone kawą papiery ze stolika, jednak brunetka ostro mu przerwała.
- Poradzę sobie sama. – w pośpiechu zgarnęła resztę kartek poczym zostawiając na blacie banknot w pośpiechu udała się w stronę wyjścia
Zgarniając z wieszaka swój płaszcz opuściła lokal. Kiedy tylko zamknęły się za nią drzwi w całym pomieszczeniu dało się słyszeć głośny śmiech Krzyśka, Ardo i Damiana. Bąkiewicz spojrzał na nich z oburzeniem.
- Chyba nic z tego nie będzie co? – Wojtaszek trzymając się za brzuch nie mógł opanować swojego śmiechu
- Bynajmniej Michaś nie dostanie zaproszenia na kawę do jej mieszkania – Wierzbowski wytarł z policzka łzę – Jak to dzisiaj powiem na treningu to normalnie chłopcy będą mieć kozła ofiarnego przez najbliższy miesiąc. Wybacz Michaś, ale nie mogę tego nie zrobić.
Brunet z dezaprobatą pokiwał głową poczym spojrzał na stolik przy którym jeszcze nie tak dawno siedziała brunetka. Na jego blacie obok banknotu leżała malutka karteczka. Michał podniósł ją.
- Prezes Karina Rakowska – przeczytał cicho
Pod spodem był jeszcze nazwa i adres jej firmy. Spoglądając w stronę przyjaciół, którzy nadal ze śmiechem analizowali całą tę sytuację Bąkiewicz podjął decyzję. Wybierze się do jej firmy i przeprosi ją za całe to zajście…
chyba zacznę się bać co ten nasz Zbyszek wymyśli, i jak dojdzie do tego ze zamiast Tamary będzie swój plan realizował na Anecie, a Michała to było mi zwyczajnie szkoda widać ze się chłopak zaangażował a Tamara potraktowała go tak a nie inaczej, wcale mu się nie dziwie że zamknął się w 4 ścianach i zalewał smutki w alkoholu, widzę że Bąku rozpoczął swoją znajomość z Kariną z wysokiego ce, nie ma to jak zacząć od armagedonu :P ale już widzę jak przychodzi do niej do firmy z bukietem pięknych kwiatów w ramach przeprosin :P tak wiem wybiegam za bardzo w przyszłość ale co mi tam :))
OdpowiedzUsuńaż strach się bac co ten Zbyszek wymyśli...
OdpowiedzUsuńtylko czemu wydaje mi się że jakimś cudem pomyli dziewczyny i zacznie podrywac Anetę;P
a nasz Michaś jaki biedny....
taka niezdara z niego;P
ale coś czuję że ta cała sytuacje nie wyjdzie mu na złe....
czekam na nexta
pozdrawiam;***
(kolejna-szansa)
Krótko i na temat. Co jedno to lepsze!
OdpowiedzUsuńkocham was!
OdpowiedzUsuńjuż to uwielbiam. Zibi Zibi... zapewne coś mu nie pyknie i się zakocha ;> w Anecie...? doczekać się nie mogę ciągu dalszego!
a Michał, nasza niezdara, niechaj idzie do Kariny i niech ją pięknie przeprosi. a z tych przeprosin niech się coś urodzi ;>
pozdrawiam i dołączam do grona czytelniczek!
[dont-be-afraid-of-tomorrow]
No to Bąkiewicz nieżle narozrabiał choć zrobił to zupełnie przypadkowo... mam nadzieje, że Karina przyjmie jego przeprosiny gdy tylko on uda się do jej firmy... czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńPS: Informujcie mnie o nowych rozdziałach:)
Ze Zbyszka jest dobry przyjaciel ale nie wiem czy oby na pewno jego plan jest dobry. Coś mi sie zdaje ze ona sie w nim zadłuży ale i on to zrobi.. i sprawi przykrość Michałowi..
OdpowiedzUsuńBąkiewicz jest niezły.. Chciał dobrze a wyszło odwrotnie;D co za niefortunny wypadek z tą kawą ale dobrze ze chociaż zostawiła karteczkę na blacie. Odnajdzie ją i przeprosi ale ciężko będzie mi sie zdaję.
Co ten Zbigniew wymyśli? Taki pewny siebie jest? :) No,ale nie dziwne,ze chce pomóc przyjacielowi, tylko dlaczego w taki sposob? ;) No a Michałowi podryw się nie udał :) Ale może złe dobrego początki :D Kocham wasze opowiadania! Czekam na kolejny z ogromną niecierpliwością. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńThe actual toaster is definitely a counter
OdpowiedzUsuńtop item which do not typically bread toasted loaf of bread and
then bagels, really can be are a new burning for your original
heater. One can find amount of advertisers onto your food
market. Subsequent, work to are living program
to eat some thing that would be about it. A particular toaster oven
might be the usual and trivial kitchen gadget used to melted a
choice of more or less loaf of bread.
Here is my weblog which toaster oven makes the best toast (toasterovenpicks.com)