czwartek, 19 lipca 2012

Rodział 26 - "Już tylko cud miłości uratuje nas. Tylko cud miłości uratuje nas."


Karina leżąc w szpitalnym łóżku westchnęła głośno jednocześnie w teatralny sposób przewracając oczami. Nienawidziła takiej bezczynności, a tymczasem teraz przez najbliższe miesiące właśnie tak miało wyglądać. Mogła oszaleć z powodu nic nie robienia, ale dobro jej Maleństwa była dla niej najważniejsze. Jeżeli to miało sprawić, ze jej dziecko przyjdzie na świat w pełni zdrowe mogła nawet dziewięć miesięcy przeleżeć przysłowiowym plackiem, żeby tylko mieć pewność, że Maluszek rozwija się prawidłowo. Oczywiście dziewczyna miała jeszcze jakieś zobowiązania wobec firmy dlatego też po długich rozmowach z Anetą, która również w niewielkim stopniu posiadała udziały w biurze, obie zadecydowały, że na czas kiedy Karina nie będzie mogła sprawować urzędu pani prezes to ich matka zajmie jej miejsce. Kobieta choć z początku z dystansem podchodziła do nowej sytuacji było widać, że w pełni się w tym odnajdowała. W przeszłości niejednokrotnie miała do czynienia z różnymi sprawami firmy więc przejęcie na pewien czas ‘dowództwa’ nie napawało ją przerażeniem czy zdenerwowaniem. Doskonale orientowała się w tym jak powinna kierować biurem, aby nie zaprzepaścić wielomiesięcznych starań córki. O ile dziewczyny z matką dogadywały się z dnia na dzień coraz lepiej o tyle nagłe pojawienie się ojca przysparzało im tylko kłopotu. Mężczyzna ewidentnie starał się wpłynąć na starszą córkę, aby ta po raz kolejny powierzyła właśnie jemu prezesowanie w filmie. Nie mniej jednak Karina obawiając się kolejnego kryzysu nawet nie myślała o takim rozwiązaniu.
Odkładając na szafkę stojącą przy łóżku książkę, którą z rana podrzuciła jej Aneta, brunetka instynktownie pogłaskała dłonią swój już widocznie zaokrąglony brzuszek. Słowa lekarza, które usłyszała po tym jak kilka dni wcześniej Michał przywiózł ją do szpitala, nie na żarty ją wystraszyły. Dziewczyna czuła się strasznie zdając sobie sprawę, że narażała na niebezpieczeństwo własne dziecko, dlatego też radykalnie postanowiła zaprzestać z poprzednim trybem życia. W obecnej chwili najważniejsze było, aby Malec przyszedł na świat zdrowy i w pełni sił. Jej rozmyślania przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Zdziwiona spojrzała na próg sali. Kogo jak kogo, ale Bąkiewicz był ostatnią osobę, którą spodziewała się tutaj zobaczyć.
-
Mogę? – brunet uśmiechnął się niepewnie wyciągając za pleców bukiet tulipanów, doskonale wiedział, że dziewczyna je uwielbia
Na twarzy Kariny mimowolnie pojawił się uśmiech, a delikatnie skinięcie głową stanowiło dla siatkarza zachętę do wejścia w głąb pomieszczenia.
-
Jak się dzisiaj czujecie? – kładąc kwiaty na szafce Bąkiewicz zajął miejsce na krzesełku, które stało przy łóżku – Wszystko już w porządku?
-
Tak. Na szczęście skończyło się tylko na strachu, ale lekarz chce mnie tu jeszcze zatrzymać do końca tygodnia.
-
I bardzo dobrze, będziesz sobie w spokoju odpocząć. Karina ja tak w ogóle to przyszedłem cię przeprosić. Nie powinienem tak ostro reagować wtedy w firmie, a teraz czuję się temu wszystkiemu winny.
Wyraz twarzy Bąkiewicza rozczulił dziewczynę. Wyglądał zupełnie tak jakby trzylatek, który przyznawał się przed mamą do zbicia wazonu z salonu. Przez te kila dni spędzonych w szpitalu brunetka mogła sobie na spokojne przemyśleć relację, które w przyszłości będą łączyć jej dziecko z Michał. Karina w końcu zrozumiała, że zarówno Aneta jak i ich mama, mają rację. Maleństwo nie może się wychowywać bez ojca, a urażona duma dziewczyny nie powinna decydować udział Michała w jego życiu. Bądź co bądź był przecież jego ojcem i miał takie samo prawo do jego wychowywania jak ona.
-
Nie masz za co. To chyba ja powinnam cię w pewnym sensie przeprosić. Miałeś rację, nie mogę być egoistką i muszę się kierować dobrem naszego dziecka. – po raz pierwszy od kilku miesięcy oboje spokojnie rozmawiali, bez żadnych krzyków i awantur – Oczywiście jak Maleństwo pojawi się na świecie będziesz mógł się z nim widywać kiedy tylko będziesz chciał.
-
Nawet nie wiesz jak się cieszę. – Michał roześmiał się wesoło – Ja wiem, ze zachowałem się jak dupek zdradzając cię i wiesz, że ja zrobię wszystko...
-
Michał.  – dziewczyna wyczuwając do czego zmierza rozmowa natychmiast ją przerwała – Doskonale wiesz, że to nie ma już najmniejszego znaczenia.
Nie była jeszcze gotowa na tak poważne decyzję. Wprawdzie w pewnym sensie wybaczyła już Bąkiewiczowi zdradę, ale bała się po raz kolejny mu zaufać.
-
Karina, a może jednak...
Ich rozmowę przerwało wejście do sali Ardo. Z początku roześmiane oblicze Estończyka na widok Michał przybrało złowrogiego i posępnego wyrazu.
-
A co on tu robi? – dłonie Kreeka instynktownie mocniej zacisnęły się na trzymanym przez niego bukiecie tulipanów, identycznym jak ten, który kilka minut wcześniej podarował dziewczynie Bąkiewicz
-
Przyszedłem porozmawiać. – Brunet wstając z krzesła delikatnie pokręcił głową – Ale chyba i tak dzisiaj mi się to nie uda. Karina jeszcze wrócimy do tego tematu, dobrze?
Rakowska kiwnęła na znak zgody. Michał natomiast żegnając się z nią krótkim: ‘Cześć’ opuścił pomieszczenie.
-
Czego on znowu chciał? Pewnie cię tylko nie potrzebnie zdenerwował.
-
Nie, wszystko jest w porządku. – dziewczyna uśmiechnęła się serdecznie w stronę Estończyka
Podziwiała upór i wytrwałość jaką wkładał w to, aby wzbudzić w niej jakiekolwiek uczucia inne niż tylko przyjaźń. Chociaż Karina jasno określiła jakie stosunki mogą ich łączyć, on jeszcze podczas ich wspólnego pobytu w górach zaznaczył, że będzie o nią walczył, nawet jeśli miałoby to nie przynieść pożądanych rezultatów.
-
To od niego? – Ardo wskazał dłonią na bukiet tulipanów leżących na szafce – Badyle. Moje są sto razy ładniejsze.
Dziewczyna zaśmiała się głośno.
-
A tak w ogóle moja droga rozmawiałem z lekarzem i dosyć już tego leżenia. Zabieram cię na małe tournee wokół szpitala moich supernowoczesnym, superszybkim i ze wszystkimi bajerami pojazdem gwiezdnym.
-
Że co słucham?
W tym samym momencie młoda pielęgniarka wprowadziła do sali wózek.
-
Włala, pani pozwoli. – Ardo kłaniając się lekko pomógł Karinie wstać z łóżka...
TYMCZASEM
Aneta słuchając płyty, którą kiedyś dostała od Zbyszka uśmiechała się delikatnie pod nosem. Kolejny kryzys w ich związku został zażegnany i teraz oboje na nowe starali się odbudowywać relacje jakie ich łączyły. Bartman przepraszał dziewczynę za swoje zachowanie i obiecywał poprawę, bał się jej stracić. Przerażała go perspektywa samotności bez ukochanej kobiety u boku. Po długiej rozmowie jaka odbyła zaledwie kilka dni temu oboje przyrzekli sobie, że zrobią wszystko aby ich związek był oparty na takich wartościach jak szczerość, wierność czy co najważniejsze zaufanie. Zbyt bardzo się kochali, aby jakaś kłótnia o zwyczajny drobiazg mogła zaważyć na ich szczęściu.
W momencie kiedy Aneta przebywała w swoim pokoju słyszała jak po kuchni krząta się jej mama w celu przygotowania jakiegoś pożywnego posiłku. Te kilka dni, kiedy Karina znajdowała się w szpitalu one obie wykorzystały na długie rozmowy. Nie bały się konfrontacji, nie omijały niewygodnych tematów. Dyskutując szczerze na każdy temat dotyczący ich relacji, relacji brunetki ze Zbyszkiem, z siostra czy w końcu z ojcem zarówno Aneta jak i jej matka zacieśnić łączące ich więzi. Obie tego potrzebowały, w przeciągu zaledwie paru dni starały się nadrobić te wszystkie zaległe lata.
-
Anetka jeszcze jakieś półgodziny i kolacja będzie gotowa. Lasange, twoja ulubiona. – kobieta uchylając drzwi uśmiechnęła się serdecznie w stronę córki
-
Już nie mogę się doczekać.  – dziewczyna odwzajemniła gest
W tym samym momencie do uszu obu kobiet doszło głośne walenie w drzwi. Zdziwione spojrzały na siebie poczym Aneta wstając z łóżka zaoferowała się, że pójdzie sprawdzić kto taki złożył im niezapowiedzianą wizytę. Otwierając drzwi w progu zobaczyła człowieka o którym istnieniu wolała zapomnieć. Już dawno temu wyrzuciła go ze swojego serca mając nadzieję, że czas zagoi wszystkie rany przeszłości, które on jej wyrządził. Przed oczami znów stanęły jej obrazy przepełnione strachem, bólem, gorzkimi łzami których powodem był właśnie on.
-
Czego tu szukasz? – nawet nie siliła się na uprzejmość – Przypomniałeś sobie naglę, że masz rodzinę?
-
Musimy chyba porozmawiać.
-
Nie mamy o czym. – brunetka chciała zatrzasnąć przed swoim ojcem drzwi jednak ten sprawnie uniemożliwił jej to mocno blokując je dłonią
-
Tak nie będzie. – mężczyzna bez zaproszenia wręcz wdarł się do środka mieszkania
Tymczasem na korytarz wyszła również matka dziewczyny.
-
Rodzinka prawie w komplecie. – ironia, która wręcz ‘wpływała’ z jego ust sprawiła, że po plecach Anety przebiegł nieprzyjemny dreszcz
-
Po co przyszedłeś?
-
Kochana żono nie uważasz, że musimy porozmawiać o mojej firmie.
-
Po pierwsze nie jestem już twoją żoną, a po drugie o ile dobrze pamiętam sam zrzekłeś się udziałów w firmie na rzecz dziewczynek, więc teraz firma należy do nich, nie do ciebie.
-
Karina leżu w szpitalu, nie może pełnić roli prezesa, Aneta jest jeszcze za młoda, a ja chcę to co mi się należy. W końcu to ja budowałem tą firmę, to ja włożyłem tam masę pieniędzy i czasu.
Na twarzy brunetki pojawił się gorzki uśmiech.
-
Pieniądze były dziadka, to on również włożył w nią całe swoje serce, a ty kochany tatusiu po jego śmierci doprowadziłeś firmę na skraj bankructwa. Więc nie chrzań mi tu nic o swojej pracy, czy starcie czasu po to tylko kolejne twoje kłamstwa.
-
Zamilcz gówniaro! – mężczyzna posłał w stronę dziewczyny pełne złości i nienawiści spojrzenie – Widzę, że mamusia już cię przekabaciła na swoją stronę, podobnie jak Karinę.
-
Nikt nie musiał nas przekonywać co do ciebie. – w ciemnych tęczówkach dziewczyny zabłysnęły pierwsze kropelki łez – Przez te wszystkie lata widziałyśmy na własne oczy te wszystkie twoje kłamstwa, przekręty, machlojki. Kiedy przekazywałeś udziały w firmie dla mnie i Kariny doskonale wiedziałeś o wielotysięcznym zadłużeniu, o tym całym syfie jaki zostawiłeś po swoim urzędowaniu i teraz myślisz, ze co jak gdyby nigdy nic znowu staniesz się kimś ważnym? Po moim trupie, słyszysz! – Aneta sama nie wiedziała skąd znalazła w sobie tyle siły, aby przeciwstawić się człowiekowi, którego zawsze się bała – Nie pozwolę abyś zmarnował te wszystkie miesiące ciężkiej pracy Kariny, jej wysiłek i poświęcenie. Nigdy, rozumiesz!
Niemal natychmiast po zakończeniu swoje wypowiedzi brunetka poczuła na swoim policzku szorstką dłoń ojca. Uderzył ją. Po raz kolejny uciekł się do rękoczynów mając nadzieje, że te rozwiążą problem. Piekący ślad przypominał jej każdy raz, który wymierzył jej ojciec. Mężczyzna, który miał być dla niej przykładem, który miał pokazywać jej świat, uczyć żyć przez wszystkie lata jej dzieciństwa sprawił, że zamieniały się one w piekło. Nie miała siły dłużej znosić jego obecności. Nie zważając nawoływania matki dziewczyna wybiegła z mieszkania. Pomimo ładnej pogody, która panowała przez cały dzień wieczór przywitał mieszkańców Warszawy chłodnym wiatrem i silnymi opadami deszczu co Aneta odczuła na własnej skórze w momencie gdy wybiegła na dwór. Jej łzy mieszały się z zimnymi kropelkami deszczu, który hektolitrami lał się z nieba. Nie wiedziała gdzie ma biec, chciała po prostu uciec, znaleźć się jak najdalej stąd, a tylko jedno miejsce przychodziło jej do głowy. Biegnąc co tchu przez opustoszałe, warszawskie ulice przemokła do suchej nitki. Ocierając co jakiś czas wierzchem dłoni twarz w duchu modliła się, aby Zbyszek był w domu. Potrzebowała go w tym momencie. Wbiegając do wnętrza jego klatki nawet nie trudziła się przeprosić mężczyznę, którego potrąciła w drzwiach. Przemierzając po dwa schodki dziewczyna w kilka sekund później znalazła się pod drzwiami Bartmana. Przemoknięta, roztrzęsiona i zziębnięta zapukała w drzwi. Chwilę w której siatkarz podchodził aby sprawdzić kto złożył mu wizytę wydawały się dla brunetki wiecznością. Pojawiając się uśmiechnięty w progu natychmiast spoważniał widząc stan w jakim znajdowała się jego narzeczona.
-
Anetka? Skarbie, co ci się stało? – nie czekając na jakąkolwiek jej reakcję chłopak mocno przytulił ją do siebie – Matko przecież ty się całą trzęsiesz. Co się stało?
-
On znowu mnie uderzył, znowu pojawił się w naszym życiu i chcę zamienić je w koszmar.
-
Kochanie o czy ty mówisz, kto taki?
-
Mój ojciec.
Bartman niejednokrotnie słyszał opowieści dziewczyny o dzieciństwie. Doskonale więc zdawał sobie sprawę z tego jak brunetka postrzegała swojego ojca – bała się go. Jego ponowne spotkanie zawsze napawało ją lękiem, a teraz najgorszy z koszmarów stawał się rzeczywistością.
-
Już dobrze kochanie. – Zbyszek odgarnął z twarzy dziewczyny mokre kosmyki jej włosów – Nie pozwolę ci wrócić do domu, zostajesz ze mną.
-
Nie mogę, tam została mama. A jeśli on coś jej zrobił? Boże byłam w takim szoku, że zupełnie o niej zapomniałam. Jeśli on ją skrzywdzi nigdy sobie tego nie wybaczę.
-
Nie zrobił jej nic. Ty zostaniesz u mnie, weźmiesz ciepłą kąpiel, ubierzesz się w jakieś moje suche rzeczy, a ja przez ten czas pojadę do was i przywiozę tutaj twoją mamę, dobrze?
Aneta delikatnie pokiwała głową na znak zgody, poczym mocniej wtuliła się w chłopaka.
-
No już dobrze skarbie, wszystko będzie w porządku – Bartman delikatnie musnął swoimi wargami jej osłonięte czoło – Jestem przy tobie...

13 komentarzy:

  1. Bąkiewicz dobrze, robi że walczy o Karine. Mam nadzieje, ze mu sie uda i ona do niego wróci... a ojciec dziewczyn to wiedział kiedy sie pojawić... na pewno zrobił to tylko dlatego, że Karinie udało sie wyprowadzić firmę z bagna do jakiego on sam doprowadził... czekam na kolejny:)
    [krzyk-uczuc]
    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ostatnio oglądałam mecz Politechniki,to jakoś nie mogłam się przemóc,by spojrzeć na Ardo.. Wiem,to fikcja,ale nie lubię go w tym opowiadaniu,mam nadzieję, że Michał się nie podda. Nie rozumiem ich ojca, dla mnie taki ktoś jest po prostu nikim . Siłą nic się nie zdaje...

    OdpowiedzUsuń
  3. Trochę mi może nawet szkoda Ardo, bo on nie ma szans u Kariny, tak mi się wydaje. Miśka i Karinę łączy dużo, bardzo dużo. Cóż, ja mam nadzieję, że będą razem. Że to maleństwo sprawi, że będą rodziną, że wygra miłość.
    Eh, uwielbiam Zbyszka w tym opowiadaniu. Taki facet to skarb. Niech dokopie temu ich ojcu, niech mu obije gębę, o! Żeby uderzyć własne dziecko... I to nieraz. Co za podłość.
    Czekam na dalszy ciąg, chociaż wiem, że to zbliża nas do końca opowiadania :(
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Tutaj także docieram po nieprzeczytanym poprzednie rozdziale. Dzisiaj jednak wszystko zostało nadrobione i wyszłam na prostą ;D Można by powiedzieć, że wyszłam na prostą jak Aneta i Zibi, którzy po raz kolejny schowali swoje racje do kieszeni by tworzyć nadal piękny związek, jakim niewątpliwie jest ich relacja. Teraz jeszcze Karina z Bąkiem mogli by dać sobie szansę a Estończyk niech nie podburza Rakowskiej bo to się źle może dla niego skończyć. Właściwie to jego historia już ma zakończenie bo Karina nigdy nie pokocha go tak jak kocha Michała tylko ten za wszelką cenę nie chce do siebie tego dopuścić.
    Pozdrawiam ;***

    OdpowiedzUsuń
  5. No chociaż coś Bąku wskórał :) Będzie pełnoprawnym ojcem ;) Hmm... Skoro miałby widywac kiedy chce, to chyba zamiast ciągle ich odwiedzać, niech lepiej zamieszkają razem :D haha tak wiem, jestem genialna ;p
    Także, jak się Michaś postara, to Ardo nie ma szans. Muszą być razem, a wszak dziecko zbliża ^^
    Drugi fragment mniej przyjemny wrr... Wiedziałam, że on nie odpuści. Ma czelność się upominać o coś, co nie było jego. Potrafi tylko rujnować, nic więcej. Biedna Aneta :( doskonale rozumiem, co czuje i nic dziwnego, że pobiegła do Zbyszka. On może pomóc jej i jej matce. Mam nadzieję, że tak będzie :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie podziewałam się aż tak dramatycznego rozdziału tutaj, do tej pory jestem wstrząśnięta i nie bardzo wiem co napisać. Zachowanie ojca dziewczyn przeszło moje wyobrażenie. Nie rozumiem takich ludzi, najpierw odchodzą uciekając od problemów a później gdy uda się wyjść na prostą wracają i żądają tego co wcześniej sami zepsuli. Nawet nie chcę myśleć co będzie jak Zbyszek zastanie ojca dziewczyn u nich w mieszkaniu, może być bardzo niemiło, co do Kariny cieszę się ze podjęła decyzję ze Michał ma takie sama prawa do Maluszka jak ona. Widać że się staram tylko jeszcze ten Ardo...

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobrze że Karina się opamiętał. Nie może zabronić dla Miśka kontaktu z Maluszkiem. Kreek jak zawsze mnie irytuje, ale to nic nowego.
    Co do Anety, to rozszarpałabym tego ich ojca. Co za idiota. Tupet to on ma, naprawdę. Aż si zdenerwowałam, ale późniejsza scena z Zibim, ach, facet idealny ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo dramatyczny rozdział!!! Nie wiem jak mozna tak traktować własne dzieci tzn wiem ale nie chcę o tym myśleć nawet!

    OdpowiedzUsuń
  9. W końcu jakiś pozytywy w związku z sytuacją Michała i Kariny :)))). Cieszę się, że Karina podjęła taką a nie inną decyzję i że Michał będzie mógł uczestniczyć w życiu maluszka :) bardzo pozytywnie, kto wie może dziecko ich do siebie znowu zbliży :) Druga odsłona zdecydowanie dramatyczna...ten facet....nie mam do niego słów, nagle się tak zjawia i oczekuję po raz kolejny czegoś od swoich córek...okropny!!! jakbym go dorwała...ale chyba nie będę musiał bo Zbyszek mnie wyręczy mam taką nadzieje. Cudnie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. ach no ciesze się ze Michał ciągle walczy. Tylko żeby Karina zmieniła zdanie. A Aneta i Zbyszek. Ciesze się że dziewczyna ma w nim oparcie w takich momentach. Och niech się w końcu wszystko ułoży.

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak ja się cieszę,ze Michał i Karina potrafią normalnie rozmawiać! Że ona wreszcie zrozumiała,ze dziecko musi mieć ojca. Ja mam nadzieję,ze ten "cud miłości" prędzej czy później naprawdę ich uratuje...Co do Anety to mimo tego,ze jej ojciec znów zachował się jak bestia,a nie człowiek to jestem z niej dumna! Że broni swojej rodziny: mamy,Karin.. Że nie chce dopuścić by ojciec znowu miał nad nimi władzę. Tym bardziej,ze ma wsparcie Zbyszka. Mam nadzieję,ze da sobie radę. Czekam na kolejny,buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  12. strasznie się cieszę że Michał nadal walczy o Karinę i dziecko;)
    już nawet potrafią normalnie ze sobą rozmawiać a to już jakiś postęp;)
    czuję że jeszcze trochę i ich uczucie może odżyć ze zdwojoną siłą a wtedy napewno będą już razem;)
    martwi mnie te pojawianie się ojca dziewczyn....
    coś czuję że sprowadzi on wiele problemów...
    mam tylko nadzieję że nie zrobi nic złego Karinie, Anecie i ich mamie...
    czekam na nexta
    pozdrawiam;**

    OdpowiedzUsuń
  13. Odcinek znakomity ; ). Mam poślizg z komentowaniem opowiadań, ale akurat z tym, nie duży ; ). Cieszę się, że Karina wraca do zdrowia, musi uważać na swoje maleństwo ;*. Super, że w końcu zrozumiała, że nie może odpychać od siebie Michała, chociażby ze względu na dziecko, ich wspólne dziecko ; >. Ardo mnie drażni i mam nadzieję, że sobie odpuści Karinę ;D. Liczę na to, że Karina zastanowi się nad ponownym związkiem z Bąkiewiczem. Widać, że on okropnie żałuje tego wszystkiego co się stało ; /. Nie podoba mi się ojciec dziewczyn. Co ta gnida sobie wyobraża? Żąda przejęcia firmy, po tym jak wcześniej zdążył ją zrujnować? Jego niedoczekanie. Nic z tego. I w ogóle jak on mógł uderzyć Anetę, własną córkę?! Co za idiota! Szkoda, że Aneta mu nie oddała ;p. Ach, jak to dobrze, że Anetka ma Zbyszka. Fajnie, że zaproponował jej, aby zamieszkała u niego z mamą ; ). Mam nadzieję, że wszystko się ułoży. Czekam z niecierpliwością na kolejny odcinek.
    Pozdrawiam Marlena ;*.

    OdpowiedzUsuń