Aneta
siedząc na jeden z ławek warszawskiego parku z uśmiechem przypatrywała się jak
Zbyszek udając złego wilka goni swojego trzyletniego chrześniaka. Marcinkowi
jak najbardziej ta zabawa przypadła do gustu bo śmiejąc się głośno uciekał
przed Siatkarzem co chwila odwracając się za siebie i sprawdzając czy aby ‘zły
wilk’ nie jest na tyle blisko aby go złapać i zjeść. Brunetka musiała
stwierdzić, że Bartman naprawdę miał smykałkę do dzieci. Maluchy bez żadnego
oporu czy strachu przebywały w jego towarzystwie wręcz usilnie starając się
zwrócić na niego swoją uwagę. Z jego chrześniakiem było zupełnie tak samo.
Będąc naocznym świadkiem tego jak kilka minut wcześniej Marcinek bez żadnego
płaczu zostawił swoich rodziców i wręcz rzucił się na szyję Zbyszka poszedł z
nimi na spacer do parku, Aneta nie miała już żadnych wątpliwości. Bartman był
dobrym człowiek, tylko potrzeba było czasu aby to wszystko mogło zakończyć się
tak jak oboje tego chcieli. Kochali się i to nie ulegało żadnej wątpliwości.
Odkąd tylko brunetka postanowiła dać siatkarzowi kolejną szansę, on nie dał jej
ani jednego powodu to tego, aby mogła pożałować swojej decyzji. Był troskliwy,
kochany, uroczy, a do tego – zdaniem Anety – posiadał najpiękniejsze tęczówki
pod słońcem. Uwielbiała wpatrywać się w ich intensywną zieleń, w której zawsze
odnajdywała jakąś małą cząstkę jego duszy. Oczy zawsze zdradzają więcej niż
słowa czy czyny. Nad ciałem można zapanować, słowa mogą ranić niczym ostry
sztylet wbity prosto w serce, ale spojrzenie nigdy nie oszuka, dlatego też
dziewczyna instynktownie zawsze szukała potwierdzenia jego słów w jego
tęczówkach. Nie kłamał. Za każdym razem gdy powtarzał jej, że ją kocha, że jest
dla niego najważniejsza, że nikt inny się nie liczy poza nią – mówił prawdę. A
ona po prostu go kochała. Sama dziwiła się sobie, że wytrzymała tak długi okres
czasu bez jego bliskości, bez dotyku, szeptu, bicia serca. Była
kompletnie od niego uzależniona i nie mogła nic na to poradzić. Zbyszek zawładną
całym jej sercem, umysłem i duszą. Potrzebowała go aby normalnie
funkcjonować.
- Gdzie jest ciocia, Aneta? – roześmiany głos Bartmana przerwał brunetce rozmyślanie
Siatkarz z małym Marcinkiem na baranach szedł właśnie w stronę ławki na której siedziała.
- Patrz jakiego króliczka upolowałem. A za chwilę pokroimy marchewkę, rozpalimy ognisko i zjemy króliczka. – chłopak ostrożnie ściągając malca ze swoich ramion i ze śmiechem przytulił go do siebie udając, że chcę go ogryźć
- Nie, nie. Ciociu pomóż. – Marcin śmiejąc się głośno próbował uwolnić się z uścisku chrzestnego
Brunetka odwzajemniając gest lekko pokręciła głową. Polubiła tego malca odkąd po raz pierwszy go spotkała. Chłopczyk miał w sobie coś tak rozczulającego, że nie sposób było się w nim nie zakochać. Te delikatne dołeczki w policzkach oraz roześmiane spojrzenie sprawiło, że Marcinek z miejsca przejednywał do siebie innych. Dziewczyna nie miała wątpliwości, ze w przyszłości ten Szkrab z powodzeniem będzie podbijał kolejne damskie serca.
- A to zły wilk, z tego Zbyszka. Puszczaj mi tu natychmiast Marcinka, bo inaczej będziesz miał ze mną do czynienia.
Bartman puścił chrześniaka, a ten niemal natychmiast znalazł się przy Anecie obejmując swoimi drobnymi rączkami jej szyje. Bez żadnych protestów rozsiadł się wygonie na jej kolanach mocno się do niej przytulając.
- Tym razem ci się udało, ale jeszcze cię dorwę króliczku. – Zbyszek siadając obok pozostałej dwójki objął dziewczynę ramieniem.
Dla zwykłego obserwatora wydawali się tworzyć prawdziwą rodzinę. Rodzice z rozkosznym synkiem na popołudniowym spacerze, ot co. Nic nadzwyczajnego, a jednak mimo wszystko taki obrazek sprawiał, że na sercu robiło się od razu cieplej. Bartman w pewnym sensie czuł się odpowiedzialny za tego brzdąca, w końcu jako chrzestny miał poniekąd obowiązek dawać mu dobry przykład do naśladowania. Siatkarz z nie małą satysfakcją musiał przyznać, że bardzo się zmienił i to oczywiście na dobre, a powodem jego cudownej wręcz przemiany był nie kto inny jak przeurocza brunetka o przepięknym spojrzeniu. Kochał ją. Uwielbiał zapach jej ulubionych perfum, aksamitny dotyk jej skóry na swoim ciele, subtelny głos czy długie, brązowe włosy. Była idealna. Jej uśmiech zawsze sprawił, że nawet po wyczerpującym treningu czy nerwowym meczu Bartman czuł się wspaniale. Działa na niego jak najsłodszy na świecie narkotyk, a on nawet nie myślał się udawać na odwyk. Nie zniósłby kolejnego rozstania z nią. Przez te kilka miesięcy siatkarz wiele się nauczył. Widział w Anecie nie tylko kobietę, ale przede wszystkim wspaniała przyjaciółkę, oparcie w trudnych dla siebie chwilach, matkę jego dzieci, ale przede wszystkim partnerkę u boku której pragnął spędzić resztę swojego życia. Brunet nie chciał niczego przyśpieszać, wywierać na dziewczynie presję czy narzucać się jej, nie mniej jednak ostatnimi czasu coraz częściej zachodził do jubilera i szukał tego wyjątkowego pierścionka, który mógłby jej podarować, oczywiście wszystko w swoim czasie. Nie miał wątpliwości co do swoich uczuć. Kochał ją i nie zamierzał nigdy więcej jej skrzywdzić, nie chciał po raz kolejny stać się powodem jej płaczu. Zbyt była dla niego ważna by znów ją stracić.
- Kocham cię skarbie, wiesz? – uśmiechając się, brunet delikatnie musnął swoimi wargami policzek brunetki
- Wiem, Zbyszek. Wiem.
- A mnie wujek, też kocha? – Marcinek wtulając się mocno w Anetę spojrzał na Bartmana w tak rozczulający sposób, ze nawet największemu twardzielowi zmiękłoby serce – Prawda, że mnie kochasz?
- Gdzie jest ciocia, Aneta? – roześmiany głos Bartmana przerwał brunetce rozmyślanie
Siatkarz z małym Marcinkiem na baranach szedł właśnie w stronę ławki na której siedziała.
- Patrz jakiego króliczka upolowałem. A za chwilę pokroimy marchewkę, rozpalimy ognisko i zjemy króliczka. – chłopak ostrożnie ściągając malca ze swoich ramion i ze śmiechem przytulił go do siebie udając, że chcę go ogryźć
- Nie, nie. Ciociu pomóż. – Marcin śmiejąc się głośno próbował uwolnić się z uścisku chrzestnego
Brunetka odwzajemniając gest lekko pokręciła głową. Polubiła tego malca odkąd po raz pierwszy go spotkała. Chłopczyk miał w sobie coś tak rozczulającego, że nie sposób było się w nim nie zakochać. Te delikatne dołeczki w policzkach oraz roześmiane spojrzenie sprawiło, że Marcinek z miejsca przejednywał do siebie innych. Dziewczyna nie miała wątpliwości, ze w przyszłości ten Szkrab z powodzeniem będzie podbijał kolejne damskie serca.
- A to zły wilk, z tego Zbyszka. Puszczaj mi tu natychmiast Marcinka, bo inaczej będziesz miał ze mną do czynienia.
Bartman puścił chrześniaka, a ten niemal natychmiast znalazł się przy Anecie obejmując swoimi drobnymi rączkami jej szyje. Bez żadnych protestów rozsiadł się wygonie na jej kolanach mocno się do niej przytulając.
- Tym razem ci się udało, ale jeszcze cię dorwę króliczku. – Zbyszek siadając obok pozostałej dwójki objął dziewczynę ramieniem.
Dla zwykłego obserwatora wydawali się tworzyć prawdziwą rodzinę. Rodzice z rozkosznym synkiem na popołudniowym spacerze, ot co. Nic nadzwyczajnego, a jednak mimo wszystko taki obrazek sprawiał, że na sercu robiło się od razu cieplej. Bartman w pewnym sensie czuł się odpowiedzialny za tego brzdąca, w końcu jako chrzestny miał poniekąd obowiązek dawać mu dobry przykład do naśladowania. Siatkarz z nie małą satysfakcją musiał przyznać, że bardzo się zmienił i to oczywiście na dobre, a powodem jego cudownej wręcz przemiany był nie kto inny jak przeurocza brunetka o przepięknym spojrzeniu. Kochał ją. Uwielbiał zapach jej ulubionych perfum, aksamitny dotyk jej skóry na swoim ciele, subtelny głos czy długie, brązowe włosy. Była idealna. Jej uśmiech zawsze sprawił, że nawet po wyczerpującym treningu czy nerwowym meczu Bartman czuł się wspaniale. Działa na niego jak najsłodszy na świecie narkotyk, a on nawet nie myślał się udawać na odwyk. Nie zniósłby kolejnego rozstania z nią. Przez te kilka miesięcy siatkarz wiele się nauczył. Widział w Anecie nie tylko kobietę, ale przede wszystkim wspaniała przyjaciółkę, oparcie w trudnych dla siebie chwilach, matkę jego dzieci, ale przede wszystkim partnerkę u boku której pragnął spędzić resztę swojego życia. Brunet nie chciał niczego przyśpieszać, wywierać na dziewczynie presję czy narzucać się jej, nie mniej jednak ostatnimi czasu coraz częściej zachodził do jubilera i szukał tego wyjątkowego pierścionka, który mógłby jej podarować, oczywiście wszystko w swoim czasie. Nie miał wątpliwości co do swoich uczuć. Kochał ją i nie zamierzał nigdy więcej jej skrzywdzić, nie chciał po raz kolejny stać się powodem jej płaczu. Zbyt była dla niego ważna by znów ją stracić.
- Kocham cię skarbie, wiesz? – uśmiechając się, brunet delikatnie musnął swoimi wargami policzek brunetki
- Wiem, Zbyszek. Wiem.
- A mnie wujek, też kocha? – Marcinek wtulając się mocno w Anetę spojrzał na Bartmana w tak rozczulający sposób, ze nawet największemu twardzielowi zmiękłoby serce – Prawda, że mnie kochasz?
- Pewnie, że tak brzdącu – śmiejąc się głośno brunet poczochrał
chłopczyka po jego blond czuprynce – Ale to i tak nie zmienia faktu, że jak
ciocia Aneta cię postawi na ziemie, to znów cię złapię i zjem...
TYMCZASEM
Upijając kolejny łyk kawy Karina westchnęła głośno. Po raz
kolejny siedziała po godzinach w biurze. Jedynie intensywna praca pozwalała jej
chociaż na jakiś czas zapomnieć o czekoladowych tęczówkach Michała. Brunetka
chciała za wszelką cenę przelać całą swoją złość, irytacje i frustracje na
Bąkiewicza, ale nie potrafiła. Wbrew wszystkiemu ona nadal go kochała. I
właśnie to w tym wszystkim było najgorsze. Przecież on ją tak skrzywdził,
sprawił, że kolejny raz poczuła się tylko jedną z wielu, złamał daną jej
obietnice, a jej serce mimo wszystko wciąż wyrywało się w jego kierunku. Za
każdym razem będąc w miejscach gdzie często przebywali razem mimowolnie
dziewczyna szukała w tłumie tych brązowych kosmyków włosów ułożonych w
kompletnym nieładzie, pościel w jej pokoju nadal pachniała jego ulubionymi
perfumami, a wszystko jak naumyślnie kojarzyło jej się jedynie z nim. Karina
doskonale zdawała sobie sprawę, że minie jeszcze dużo czasu za nim nauczy się
normalnie funkcjonować bez obecności siatkarza, a ona mogła jedynie liczyć, że
ten moment nadejdzie szybciej niż by się tego spodziewała.
Jej rozmyślania przerwało ciche pukanie do drzwi. Zdziwiona spojrzała na zegarek stojący na biurku. O tej porze w firmie byłą jedynie ona i dwóch ochroniarzy, ponad to nie spodziewała się żadnego kontrahenta więc kompletnie nie miała pojęcia kto taki złożył jej wizytę.
- Proszę?
- Można? – drzwi lekko się uchyliły, a w progu stanął roześmiany Kreek
- Cześć. – dziewczyna odwzajemniając gest wstała z fotela – Jeszcze się pytasz, oczywiście, że tak.
Ostatnie wydarzenia sprawiły, że oboje bardzo się do siebie zbliżyli. Młody siatkarz był przy niej w momencie kiedy najbardziej go potrzebowała. Nie chciała obarczać swoimi problemami Anety, a Estończyk zachował się jak jej prawdziwy przyjaciel. Za każdym razem kiedy tylko dzwoniła z prośbą o spotkanie, on niemal natychmiast zjawiał się przy niej. Słuchał jej, służył ramieniem, po prostu był przy niej.
- Tak myślałem, ze właśnie tu cię znajdę. A to dla ciebie. – chłopak wyciągnął za pleców mały bukiecik żółtych tulipanów
- Ale z jakiej okazji?
- Z żadnej.
- Dziękuje bardzo są śliczne. – dopiero podchodząc bliżej Kreeka dziewczyna zauważył na jego skroni nie wielki opatrunek – Co się stało?
- Nic ważnego.
- To on ci to zrobił, prawda? – jej dłoń delikatnie pogłaskała okolice wokół plastra
- Nie ma o czym gadać. To tylko draśnięcie.
- Kretyn. Nigdy nie wydorośleje.
- Możliwe, ale nie rozmawiajmy już o nim. Dlaczego siedzisz jeszcze w biurze? Wiesz, że to nie zdrowe.
Brunetka lekko wzruszyła ramionami.
- Tylko tu wyłączam sobie myślenie o Bąkiewiczu. Zdecydowanie bardziej wole ślęczeć nad tymi wszystkimi papierzyskami niż siedzieć u siebie w mieszkaniu gdzie wszystko kojarzy mi się jedynie z nim. – dziewczyna westchnęła głośno – Napijesz się może czegoś co?
- Wody.
Karina podchodząc do szafki położyła na jej blacie bukiecik tulipanów, a następnie chwyciła dłońmi butelkę wodą. W tym samym momencie poczuła mocny zawrót głowy, jej nogi stały się jak z waty, a widziany obraz zaczął się zamazywać. Butelka z wodą znalazła się na podłodze, a ona kurczowo złapała się rękoma za szafkę.
- Karina coś się dzieję?
- Nie, nic. – wymuszając na sobie uśmiech lekko pokręciła głową – Jestem tylko troszkę zmęczona, zaraz mi przejdzie.
Kreek jednak nie chciał uwierzyć jej na słowo. Podchodząc bliżej niej objął ją w pasie, a dosłownie kilka sekund później nieprzytomna dziewczyna osunęła się w jego ramiona...
- Ardo, ale mi nic naprawdę nie jest. – leżąc na szpitalnym łóżku w izbie przyjęć dziewczyna z wyrzutem spojrzała na przyjaciela – Nie wiem po co mnie tu przyciągnąłeś skoro już naprawdę czuję się dobrze.
Pomimo usilnych protestów ze strony Kariny, Kreek postanowił zabrać ją do szpitala zaraz po tym jak osłabła. Już od pewnego czasu zauważył, że nie jest z nią dobrze, a picie hektolitrami kawy, nadgodziny w pracy czy niezdrowe i nieregularne odżywanie się wcale jej w niczym nie pomaga, a wręcz przeciwnie może tylko zaszkodzić. Siatkarz miał nadzieję, że kiedy po zrobieniu podstawowych badań lekarz da dziewczynie mocną reprymendę odnośnie jej trybu życiu dotrze do niej, że wyrządza sama sobie krzywdę.
- Jasne. Teraz czujesz się dobrze, a jutro znów zasłabniesz. Wiesz, że powinnaś wziąć długi urlop i wyjechać na kilka dni. Co być powiedziała na góry, pod początek czerwca? Ja w przeciwieństwie do chłopców z drużyny nie muszę pojawić się na zgrupowaniu, więc mam wolne. Mógłbym pojechać razem z tobą i mieć na ciebie oko. – w jego tęczówkach pojawiły się dwa małe ogniki – O widzisz jaki świetny pomysł. Jedziemy razem w góry!
- Ale ja się jeszcze nie zgodziłam, Ardo.
- Ale ja nie przyjmuję odmowy Karinka.
Brunetka z uśmiechem lekko pokręciła głową, a w tym samym momencie do sali w której przebywali wszedł lekarz.
- Są już wyniki, doktorze? – Kreek uważnie spojrzał na niewysokiego, pulchnego mężczyznę w średnim wieku
- O tak, już wszystko wiem.
- Więc co jest Karinie? Co jej jest.
- Z panią Kariną nie dzieję, się nic złego... – lekarz chciał coś jeszcze powiedzieć, ale dziewczyna mu przerwała
- A widzisz Ardo, mówiłam, że dramatyzujesz.
- ... takie nasilone objawy bardzo często towarzyszą w końcu ciąży.
Pozostała dwójka spojrzała zdziwiona na mężczyznę. Jaka ciąża? Jakie objawy? O co w tym wszystkim chodzi.
- To państwo nic nie wiedzieli? – oboje energicznie pokręcili głowami – W takim razie moje gratulacje pani Karino, ósmy tydzień....
Kreek zamykając za sobą drzwi od mieszkania sióstr Rakowskich uważnie przypatrywał się brunetce. Zdawało mu się, że odkąd opuścili szpital dziewczyna była jeszcze bardziej blada i słaba niż za nim tam trafiła. Nie zważając na nic Karina jak w jakimś transie udała się do salonu i usiadła na kanapie, chowając twarz w dłoniach. Tymczasem z pokoju obok wyłoniły się sylwetki roześmianej zakochanej pary. Zbyszek obejmując Anetę w pasie z zaciekawieniem przyglądał się koledze z zespołu.
- Ardo? – młodsza z sióstr uśmiechnęła się szeroko w stronę chłopaka – A gdzie Karina?
- W salonie.
- Coś się stało? – Bartman zaśmiał się radośnie – Wyglądasz jakbyś zobaczył ducha.
- Zapytajcie Kariny to sami się dowiedziecie.
W głowie Anety od razu włączyła się czerwona lampka zwiastująca kłopoty. Oswobadzając się z uścisku Zbyszka niemal natychmiast znalazła się przy siostrze. A zaraz za nią w salonie pojawili się siatkarze.
- Karinka co się stało? – siadając obok niej delikatnie objęła ją ramieniem
Odpowiedziała jej głucha cisza. Brunetka nadal siedziała ze schowaną w dłoniach twarzą a w pomieszczeniu dało się słyszeć jej cichy szloch.
- Karinka zaczynam się bać. Co się dzieje?
- Jestem w ciąży. – wtulając się w Anetę dziewczyna za wszelką cenę starała się powstrzymać kolejną falę łez, która próbowała wydostać się spod jej powiek – Będę miała dziecko z Michałem.
- To źle? Może to wam pomoże dojść do wspólnego języka i znowu będziecie mogli stworzyć wspaniałą parę.
- Ty nic nie rozumiesz. Michał nie może się dowiedzieć o niczym dowiedzieć. Żadne z was nie ma prawa mu powiedzieć o mojej ciąży.
- Karina co ty pleciesz? O co wam do cholery poszło?
Jej rozmyślania przerwało ciche pukanie do drzwi. Zdziwiona spojrzała na zegarek stojący na biurku. O tej porze w firmie byłą jedynie ona i dwóch ochroniarzy, ponad to nie spodziewała się żadnego kontrahenta więc kompletnie nie miała pojęcia kto taki złożył jej wizytę.
- Proszę?
- Można? – drzwi lekko się uchyliły, a w progu stanął roześmiany Kreek
- Cześć. – dziewczyna odwzajemniając gest wstała z fotela – Jeszcze się pytasz, oczywiście, że tak.
Ostatnie wydarzenia sprawiły, że oboje bardzo się do siebie zbliżyli. Młody siatkarz był przy niej w momencie kiedy najbardziej go potrzebowała. Nie chciała obarczać swoimi problemami Anety, a Estończyk zachował się jak jej prawdziwy przyjaciel. Za każdym razem kiedy tylko dzwoniła z prośbą o spotkanie, on niemal natychmiast zjawiał się przy niej. Słuchał jej, służył ramieniem, po prostu był przy niej.
- Tak myślałem, ze właśnie tu cię znajdę. A to dla ciebie. – chłopak wyciągnął za pleców mały bukiecik żółtych tulipanów
- Ale z jakiej okazji?
- Z żadnej.
- Dziękuje bardzo są śliczne. – dopiero podchodząc bliżej Kreeka dziewczyna zauważył na jego skroni nie wielki opatrunek – Co się stało?
- Nic ważnego.
- To on ci to zrobił, prawda? – jej dłoń delikatnie pogłaskała okolice wokół plastra
- Nie ma o czym gadać. To tylko draśnięcie.
- Kretyn. Nigdy nie wydorośleje.
- Możliwe, ale nie rozmawiajmy już o nim. Dlaczego siedzisz jeszcze w biurze? Wiesz, że to nie zdrowe.
Brunetka lekko wzruszyła ramionami.
- Tylko tu wyłączam sobie myślenie o Bąkiewiczu. Zdecydowanie bardziej wole ślęczeć nad tymi wszystkimi papierzyskami niż siedzieć u siebie w mieszkaniu gdzie wszystko kojarzy mi się jedynie z nim. – dziewczyna westchnęła głośno – Napijesz się może czegoś co?
- Wody.
Karina podchodząc do szafki położyła na jej blacie bukiecik tulipanów, a następnie chwyciła dłońmi butelkę wodą. W tym samym momencie poczuła mocny zawrót głowy, jej nogi stały się jak z waty, a widziany obraz zaczął się zamazywać. Butelka z wodą znalazła się na podłodze, a ona kurczowo złapała się rękoma za szafkę.
- Karina coś się dzieję?
- Nie, nic. – wymuszając na sobie uśmiech lekko pokręciła głową – Jestem tylko troszkę zmęczona, zaraz mi przejdzie.
Kreek jednak nie chciał uwierzyć jej na słowo. Podchodząc bliżej niej objął ją w pasie, a dosłownie kilka sekund później nieprzytomna dziewczyna osunęła się w jego ramiona...
- Ardo, ale mi nic naprawdę nie jest. – leżąc na szpitalnym łóżku w izbie przyjęć dziewczyna z wyrzutem spojrzała na przyjaciela – Nie wiem po co mnie tu przyciągnąłeś skoro już naprawdę czuję się dobrze.
Pomimo usilnych protestów ze strony Kariny, Kreek postanowił zabrać ją do szpitala zaraz po tym jak osłabła. Już od pewnego czasu zauważył, że nie jest z nią dobrze, a picie hektolitrami kawy, nadgodziny w pracy czy niezdrowe i nieregularne odżywanie się wcale jej w niczym nie pomaga, a wręcz przeciwnie może tylko zaszkodzić. Siatkarz miał nadzieję, że kiedy po zrobieniu podstawowych badań lekarz da dziewczynie mocną reprymendę odnośnie jej trybu życiu dotrze do niej, że wyrządza sama sobie krzywdę.
- Jasne. Teraz czujesz się dobrze, a jutro znów zasłabniesz. Wiesz, że powinnaś wziąć długi urlop i wyjechać na kilka dni. Co być powiedziała na góry, pod początek czerwca? Ja w przeciwieństwie do chłopców z drużyny nie muszę pojawić się na zgrupowaniu, więc mam wolne. Mógłbym pojechać razem z tobą i mieć na ciebie oko. – w jego tęczówkach pojawiły się dwa małe ogniki – O widzisz jaki świetny pomysł. Jedziemy razem w góry!
- Ale ja się jeszcze nie zgodziłam, Ardo.
- Ale ja nie przyjmuję odmowy Karinka.
Brunetka z uśmiechem lekko pokręciła głową, a w tym samym momencie do sali w której przebywali wszedł lekarz.
- Są już wyniki, doktorze? – Kreek uważnie spojrzał na niewysokiego, pulchnego mężczyznę w średnim wieku
- O tak, już wszystko wiem.
- Więc co jest Karinie? Co jej jest.
- Z panią Kariną nie dzieję, się nic złego... – lekarz chciał coś jeszcze powiedzieć, ale dziewczyna mu przerwała
- A widzisz Ardo, mówiłam, że dramatyzujesz.
- ... takie nasilone objawy bardzo często towarzyszą w końcu ciąży.
Pozostała dwójka spojrzała zdziwiona na mężczyznę. Jaka ciąża? Jakie objawy? O co w tym wszystkim chodzi.
- To państwo nic nie wiedzieli? – oboje energicznie pokręcili głowami – W takim razie moje gratulacje pani Karino, ósmy tydzień....
Kreek zamykając za sobą drzwi od mieszkania sióstr Rakowskich uważnie przypatrywał się brunetce. Zdawało mu się, że odkąd opuścili szpital dziewczyna była jeszcze bardziej blada i słaba niż za nim tam trafiła. Nie zważając na nic Karina jak w jakimś transie udała się do salonu i usiadła na kanapie, chowając twarz w dłoniach. Tymczasem z pokoju obok wyłoniły się sylwetki roześmianej zakochanej pary. Zbyszek obejmując Anetę w pasie z zaciekawieniem przyglądał się koledze z zespołu.
- Ardo? – młodsza z sióstr uśmiechnęła się szeroko w stronę chłopaka – A gdzie Karina?
- W salonie.
- Coś się stało? – Bartman zaśmiał się radośnie – Wyglądasz jakbyś zobaczył ducha.
- Zapytajcie Kariny to sami się dowiedziecie.
W głowie Anety od razu włączyła się czerwona lampka zwiastująca kłopoty. Oswobadzając się z uścisku Zbyszka niemal natychmiast znalazła się przy siostrze. A zaraz za nią w salonie pojawili się siatkarze.
- Karinka co się stało? – siadając obok niej delikatnie objęła ją ramieniem
Odpowiedziała jej głucha cisza. Brunetka nadal siedziała ze schowaną w dłoniach twarzą a w pomieszczeniu dało się słyszeć jej cichy szloch.
- Karinka zaczynam się bać. Co się dzieje?
- Jestem w ciąży. – wtulając się w Anetę dziewczyna za wszelką cenę starała się powstrzymać kolejną falę łez, która próbowała wydostać się spod jej powiek – Będę miała dziecko z Michałem.
- To źle? Może to wam pomoże dojść do wspólnego języka i znowu będziecie mogli stworzyć wspaniałą parę.
- Ty nic nie rozumiesz. Michał nie może się dowiedzieć o niczym dowiedzieć. Żadne z was nie ma prawa mu powiedzieć o mojej ciąży.
- Karina co ty pleciesz? O co wam do cholery poszło?
- On mnie zdradził Aneta. Byłam dla niego tylko jedną z wielu...
Ach, jaka słodka jest ta część rozdziału o Anecie, Zbyszku i Marcinku ; ). Fajne dziecko ;D, już go lubię xD ; >. Cieszy mnie to, że Zibi na każdym kroku udowadnia Anecie, że ją kocha, że dzięki niej zmienił się na lepsze. Podobała mi się ta scenka w parku, wyglądali normalnie jak kochająca się rodzina ; ]. Bartman ma podejście do dzieci i na pewno będzie świetnym ojcem, ale myślę, że młodsza z sióstr Rakowskich też będzie świetną matką, bo dobrze opiekuje się dziećmi ;*. Świadczy o tym to z jaką ufnością chrześniak Bartmana do niej przychodzi.
OdpowiedzUsuńOoo, Zibi chce się oświadczyć swojej wybrance, ale nie chce niczego przyspieszać i dobrze to o nim świadczy, bo nie chce na nią naciskać. Zobaczymy co będzie z nimi dalej.
O kurczę… Karina jest w ciąży. I w dodatku nie chce powiedzieć o niczym Bąkiewiczowi. Ja rozumiem, że ją zdradził, że jest jej ciężko, ale on ma chyba prawo wiedzieć, że zostanie ojcem. Mam nadzieję, że Aneta przekona ją, żeby powiedziała Michałowi prawdę. Trudna sprawa… zastanawiam się co będzie dalej. A co do Kreeka… Karina traktuje go jak przyjaciela, ale z jego strony to coś więcej niż przyjaźń. Coś mi mówi, że będzie ją namawiał, żeby nim Michałowi nie mówiła o dziecku. I pewnie jeszcze będzie próbował namówić ją, żeby mówiła, że to jego dziecko. Nie wiem czy mnie wyobraźnia nie ponosi ;D, ale mam przeczucie, że właśnie tak będzie. Ale to wy piszecie to opowiadanie ; ). Czekam z niecierpliwością na kolejny odcinek.
Pozdrawiam Marlena ;*
Michał powinien dowiedzieć się, że Karina jest w ciąży może to im pomoże i pogodzą się pomimo iż tak bardzo ją skrzywdził... czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział:) Pozdrawiam:*
OdpowiedzUsuńOh jak mi się ciepło zrobiło na sercu jak czytałam o szczęście jakie zapanowało teraz między Zbyszkiem i Anetą. Widać, że ta para przeszła już to co miała przejść i teraz będzie tylko lepiej. Wszystko wskazuje na to, że Zibi będzie wspaniałym tatą i tego im życzę ;)
OdpowiedzUsuńOjcem natomiast został już Michał ale biedak jeszcze o tym nie wie i jak znam Karinę to będzie utrzymywała to wszystko w tajemnicy jak tylko długo to będzie możliwe. Kreek tak się rwał poprzednio bym powiedzieć prawdę niech i teraz powie o wszystkim Bąkiewiczowi. Szczerze? Wątpię w to. Trzeba po prostu dać Karinie trochę czasu i może sama zrozumie, że tego w tajemnicy a zwłaszcza przed Michałem chować nie można.
Pozdrawiam;***
Zrobiło mi się tak ciepło na sercu przy tym fragmencie o Anecie, Marcinku i Zbyszku. Mały jest wręcz idealny, tak przesłodki i uroczy, że już na samym początku totalnie mnie rozczulił. Zbyszek ma naprawdę świetne podejście do dzieci i jeśli tylko dobrze pójdzie to kto wie czy za jakiś czas nie będzie miał z Anetką takiego brzdąca, a nie ukrywam, że na to właśnie liczę. Poza tym tak miło czyta się o ich szczęściu i miłości, że w ich wypadku nie wyobrażam sobie wyjścia.
OdpowiedzUsuńArdo kręci i kręci, ciekawa jestem teraz czy coś z tego wyjdzie. W końcu Michał cholernie mocno zranił Karinę, złamał daną jej obietnice przez co znowu musiała poczuć się jak kiedyś a Ardo po prostu jest, na razie niczego nie wymaga tylko trwa przy niej i jest na każde skinienie. Teraz będę się tylko zastanawiała jak to dalej z nimi będzie.
Pozdrawiam ;*
Ale się słodko zrobiło w pierwszej części ;D oh ah ;D
OdpowiedzUsuńDruga mniej bo ciąża nie wróży nic dobrego jeśli ona nie chce zeby Michał sie dowiedział ... ale i tak sie dowie e koncu ktos sie wygada
a też uwielbiam takiego Zbyszka i mogłabym o takim Zbyszku czytać godzinami :) w ogóle mnie zawsze rozczula widok młodego mężczyzny który tak umiejętnie potrafi zająć się małym dzieckiem, oj tak Aneta i Zbyszek musieli tworzyć podczas tej sceny wspaniały obrazek :) i masz Babo placek Karina w ciąży, i jeszcze do tego wszystkiego zabroniła komukolwiek o niej powiedzieć, przecież tak nie można Aneta ma tutaj racje, niech przynajmniej pogada z Michałem, nikt nie kazuję im do siebie wracać, ale nie można tak pozbawiać dziecko ojca, to jest niedojrzała decyzja moim zdaniem
OdpowiedzUsuńZibi jako "tatuś" - słodki po prostu :) Aneta to szczęściara. A co do Kariny, to myślę, że powinna powiedzieć Michałowi prawdę. To i tak się kiedyś wyda a lepiej będzie jeśli będzie wiedział od samego początku. Napewno jakoś jej pomoże a może nawet to sprawi, że się zejdą...
OdpowiedzUsuńOjjj bym się ino zachwycała;p wiesz jak ja lubię takiego kochane, czułego i słodkiego Zbyszka jak tutaj :) cudo, a nie facet :))) Marcinek to kochane dziecko, jak lubi swojego wujka :) ajjj On,Aneta i mały brzdąc bawiący się u ich boku tworzą rodzinkę z pięknej fotografii rodzinnej. Nic ino żeby Zbyszek się o takiego postarał :))) cieszę się, że im się w końcu udało :) są szczęśliwi i niech tak między nimi pozostanie :)))). Echhh Ardo się zbliżył do Kariny, a ona czuję się dobrze w jego towarzystwie, wspólny wyjazd ? ale, że Karina jest w ciąży to się nie spodziewałam...tylko co teraz? wmówi Michałowi, że to nie jego dziecko?- przecież tego nie da się ukryć....co to będzie...cudownie :)
OdpowiedzUsuńTy lubisz, ja lubię, my lubimy, więcw czym problem? Pisz do woli :D Zbyszek zdecydowanie wprawia się do roli ojca :D tylko niech tak dzieci zjadaniem nie straszy bo na niego kto naśle opieke społeczną ;p hahah a Aneta widzę zajęła się obserwacją :) bo czyż to nie rozkoszny widok taki szkrab w objęciach takiego wielkoluda? :D sama bym się rozpłynęła :)
OdpowiedzUsuńOoo no proszę proszę. Ja mam tylko nadzieję że Ardo robi to ze szczerych intecji i sympatii do Kariny. Naprawdę, dziewczyna cierpi przez Bąka i niech nie próbjuje jej podrywać i pakować od razu w nowy związek. Fajnie, że się o nią troszczy mimo wszystko.
Mam małe deja vu z tym kawałkiem o szpitalu.. hmm...
I wiedzałam! Zaciążyła! Cóż, dla Anety było to proste, bo nie wiedziała o tym, co się stało. A teraz? W obliczu całej prawdy? Karina nie zapomni tego Michałowi od tak. Nie stworzą nagle wielkiej kochającej rodziny..
Pozdrawiam
A ja lubię czytać o takim Zbyszku:):):) Karian nie powinna ukrywać prawdy o dziecku. Nie ma do tego prawa - bez względu na to czy Michał chce być ojcem czy nie!
OdpowiedzUsuńfajnie że pomiędzy Anetą i Zbyszkiem tak dobrze się układa;)
OdpowiedzUsuńno i serio musieli bardzo słodko wyglądać z małym Marcinkiem...
jak prawdziwa szczęśliwa rodzinka;)
a Karina źle zrobi jeśli nie powie Michałowi o dziecku....
chociaż coś czuję że on i tak niedługo sie o tym dowie...
czekam na netxa
pozdrawiam;***
Ja też uwielbiam takiego Zbyszka :) Miły,kochany,troskliwy,mmm :) Ja strasznie się cieszę,ze się pogodzili. Są cudowną parą! Już ich sobie wyobrażam na spacerze ze swoim dzieckiem :) Tak myślałam,ze Karina będzie w ciąży. I niech Bartman i Aneta nawet się nie zastanawiają,tylko powiedzą o tym Michałowi! Bo jak nie to Kreek się koło niej zakręci jeszcze bardziej i będzie pozamiatane. A on to mnie strasznie już wkurza! Taki był z niego "przyjaciel". A Karina nie pamięta już jak się czuła jak jej rodzice się rozstali? Chce zeby jej dziecko też w podobny sposób od narodzin się wychowywało? Mam nadzieję,ze Aneta jej to uświadomi. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuń