Aneta, usiadła
na kanapie w mieszkaniu Zbyszka i z lekkim uśmiechem pogładziła swój lekko
zaokrąglony brzuszek. Nie spodziewała się, że jej narzeczony z tak wielką
radością i entuzjazmem przyjmie wiadomość o tym, że za kilka miesięcy zostanie
ojcem. Brunet, szukał dla nich większego mieszkania, które byłoby bardziej
przystosowanego do małego dziecka. Wszystko układało się tak jak powinno. W
najbliższym czasie mieli zalegalizować swój związek. Żaden znak na niebie i
ziemi nie wskazywał, że to wszystko miało zostać zakłócone. Przyszła pani
Bartman w kompletnej ciszy siedziała i oddała się błogiemu spokojowi, którego
tak potrzebowała. Wszyscy skakali nad nią jakby nagle stała się osobą stworzoną
z porcelany. A ona spokojnie mogła sama sobie zrobić herbatę czy zejść na dół
do sklepu po jedno jabłko, ponieważ naszła ją w danym momencie ochota. Chwila
kiedy, nie miała nikogo nad głową była momentem, który witała ze spokojem.
Ciszę, przerwało nagłe walenie do drzwi. Aneta, wyrwana z amoku na początku nie
wiedziała co się dzieje. Dopiero po chwili zlokalizowała przyczyna hałasu.
Powoli żeby nie zakręciło jej się w głowie podeszła do drzwi. Nigdy nie
sprawdzała, kto zapowiada jej wizytę w mieszkaniu Zbyszka, ale teraz coś ją do
tego tknęło. Przez noktowizor zauważyła, że osobą, która zakłóca jej spokój
jest jej własny ojciec, który nie wiadomo od kogo dowiedział się gdzie jego
najmłodsze dziecko mieszka. Mimo zakazu zbliżania się do nich i jego wyjazdu do
USA nagle znalazł się ponownie w Polsce. Aneta, mimo woli zaczęła się trząść i
odsunęła się od drzwi. Nie uszła kilku kroków gdy ponownie rozległo się walenie
do drzwi, któremu towarzyszył krzyk jej ojca.
- Otwieraj! Ty
smarkulo. Jak śmiałaś nie zaprosić własnego ojca na ślub?
Po jej
policzkach zaczęły spływać łzy. Bała się, że ten mężczyzna wejdzie do
mieszkania mimo zamkniętych na wszystkie zamki drzwi. Zamknęła się w sypialni i
usiadła na łóżku. Rękami oplotła kolana, a do jej uszu dalej dobiegał
rozwścieczony głos ojca. Człowieka, którego kiedyś kochała, a który zamienił
jej życie w jeden wielki koszmar. To przez niego nie umiała zaufać mężczyzną,
to wszystko było jego wina. Nerwy miała napięte do granic możliwości.
- Ała! –
dziewczyna w pewnym momencie poczuła ostry ból brzucha, który ani na chwilę nie
ustąpił.
Wiedziała, że to
wszystko z nerwów. Starała się uspokoić, ale głos jej ojca nie pozwalał jej na
to. Ból z każdą chwilą był coraz większy, a ona modliła się tylko, żeby dziecku
nie stało się nic złego…
Zbyszek, wrócił
do domu pół godziny po tym jak ojciec jego przyszłej żony postanowił zostawić
ją w spokoju.
- Anetka,
kochanie. Wróciłem. Tak jak chciałaś jestem wcześniej! – od progu zaczął mówić
do dziewczyny.
Odpowiedziała mu
jednak cisza.
-Aneta? Jesteś?
Przecież twój samochód stoi pod domem. Musisz tutaj być – Bartman zaczął mówić
sam do siebie, a jednocześnie zaczął szukać Anety.
Zajrzał do
sypialni i wielki kamień spadł mu z serca, ponieważ znalazł ją. Leżała zwinięta
w kłębek.
- Zbyszek? –
spytała, a jej głos drżał.
- Kochanie co
się stało? – mężczyzna natychmiast znalazł się przy niej. Otarł łzy z
policzków.
- Zawieź mnie do
szpitala. Proszę. Szybko.
- Aneta, ale co
się stało? Kto doprowadził cię do takiego stanu? I czemu mam cię zawieść do szpitala.
- Ojciec… On tu
był – ze wszystkich sił próbowała zlepić jakieś sensowne zdanie. – Nie
otworzyłam mu… Bałam się…
- Na pewno nic
ci nie zrobił? – spytał Bartman, biorąc narzeczoną na ręce.
- Nic… Ale
brzuch mnie tak strasznie boli…
TYMCZASEM
- No i gdzie
mamusia z tatusiem? – Estończyk nosząc Amelię na rękach cały czas do niej
mówił.
Ardo, po
treningu nie zdążył dojechać do swojego mieszkania, ponieważ dostał telefon od
roztrzęsionej Kariny, która prosiła go, aby przyjechał do niej jak najszybciej
to możliwe. Nie patrząc na to, że jeszcze chwilę temu odczuwał straszne
zmęczenie zawrócił i skierował się do miejsca zamieszkania brunetki. Gdy już
tam dotarł dowiedział się, że Aneta jest
w szpitalu. Michał, nie chciał się zgodzić na to, aby Karina w takim stanie
prowadziła samochód dlatego postanowił, że będzie prowadził. Pozostał tylko
problem, kto ma zostać z Amelią. Karina, od razu pomyślała o Estończyku i
natychmiast do niego zadzwoniła. Ten bez żadnych sprzeciwów zgodził się zostać
z dziewczynką. Robił to dlatego, ponieważ kochał Karinę. Jednak z każdym dniem
tracił nadzieję na to, ze mogą jeszcze być razem. Widać było od razu, że
kobieta dalej kocha Michała i żaden inny mężczyzna nigdy nie zajmie takiego
miejsca w jej życiu jakie zajął Bąkiewicz. Ardo, widział też, że dla bruneta Amelia
i Karina są najważniejszymi kobietami w życiu i cały czas uparcie o nie walczy
mimo, że nie robi tego otwarcie. Jest przy nich na każde ich zawołanie, a poza
swoją córeczkę nie widzi świata. Wszyscy wiedzieli, że taka postawa Michała
prędzej czy później przyniesie zamierzony efekt, w postaci ponownego związku z
Kariną. To było dla wszystkich jasne i oczywiste, dlatego każdy dziwił się, że
Ardo dalej walczy o brunetkę. Dziś jednam mężczyzna postanowił porozmawiać na
poważnie z Kariną i powiedzieć jej, że wycofuje się z gry o jej serce, bo
widzi, że to nie ma najmniejszych szans. W końcu drzwi mieszkania otworzyły się
i stanęła w nich zmęczona Karina
- I co z Anetą i
dzieckiem? – spytał Ardo od progu.
- Wszystko będzie
dobrze. Musi przez tydzień zostać w szpitalu. Ale mój ojciec niech się więcej
do niej nie zbliża. Zbyszek, jest wściekły.
- Nie dziwie mu
się. Cały czas tylko myśli o dziecku i o tym czy Aneta czuje się dobrze.
- Jak dorwę tego
człowieka to nie ręczę za siebie. No, Amelko chodź do mamusi – kobieta wzięła
córkę na ręce. – Z ciocią Anetą już wszystko w porządku. Za kilka miesięcy
powitamy nowego członka naszej rodziny. No, mówię ci kochanie.
- A gdzie
Michał? – spytał Estończyk.
- Pojechał do
domu.
- Karina, czy ty
go kochasz? – spytał Ardo bez wstępów.
- Ardo, co to za
pytanie?
- Proste i
konkretne. Kochasz czy nie?
- Michał zawsze
będzie ważny w moim życiu, bo jest ojcem Amelki i nie mogę go tak po prostu z
niego wyłączyć. Nie mogę krzywdzić mojego dziecka – powiedziała Karina,
starając się za wszelką cenę nie odpowiadać na pytanie przyjaciela.
- Karina, nie
unikaj odpowiedzi. Wszyscy wiemy jak jest naprawdę. Dlatego, nie zamierzam
przeszkadzać wam w byciu razem. A stanie się to prędzej czy później.
- Ardo…
- Karina, taka
jest prawda. Ja chcę być mimo wszystko dalej Twoim przyjacielem. Jeśli mogę –
powiedział mężczyzna.
- Musisz –
stwierdziła Karina i razem z córką zatonęły w uścisku Estończyka.
Nie dziwię się Zbyszkowi, że się zdenerwował... Ojciec Anety i Kariny nie należy do tych najbardziej lubianych, i też wcale się temu nie dziwię...
OdpowiedzUsuńkurczę nie mogę uwierzyć w to że już niedługo będzie koniec;(
OdpowiedzUsuńjeszcze tylko jeden odcinek;(
a ten był strasznie dramatyczny...
jak dobrze że Anecie i dziecku nic nie jest....
oby jej ojciec zniknął z ich życia raz na zawsze....
niech da im w końcu normalnie żyć...
czekam na nexta
pozdrawiam;**
Jezuuu, aż mi ulżyło, że Anecie i dziecku nic nie jest. Ardo nareszcie zrozumiał, że nie może stać na drodze miłości, mam nadzieję, że przemówi Karinie do rozumu :D
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńJuż się zdenerwowałam że Aneta straci to dziecko, przez jej ojca, ostatnio temat jet mi bardzo bliski bo moja przyjaciółka spodziewa się dzidzi i też niedawno musiała być w szpitalu bo również złapały ja takie bóle, to naprawdę nie jest przyjemne, a widzieć ten strach w oczach, koszmar, Widzę że Ardo wreszcie zrozumiał jak się sprawy mają i dobrze bo już myślałam że to sie będzie ciągnąc i ciągnąć, teraz zostanie wujkiem Ardo i będzie dobrze :)
Ciesze się, że Ardo odpuścił sobie walkę o serce Kariny. Jeszcze jakiś czas temu chciałam aby zajął miejsce Miśka ale tak jak on doszłam do wniosku, że to niemożliwe. Tym bardziej, że Michał robi dla Amelki i Kariny wszystko, poza tym łączy ich córka i wydaje się, że ich zejście jest tylko kwestią czasu.
OdpowiedzUsuńOgromny kamień spadł mi z serca, gdy okazało się, że Anecie i maluszkowi nic nie jest. Bałam się, że może stracić dziecko przez swojego 'ojca' ale na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Mam tylko nadzieje, że ten gość da sobie spokój.
Pozdrawiam.
Ja wiem,ze Ty i Tea nie powiedziałyście ostatniego słowa :) Jesteście genialne i wiem,ze będziecie tworzyć i tworzyć :) Jednak żal ze to opowiadanie już się kończy. Każde przezywam z jednakowym smutkiem,ale cieszę się,ze potraficie tą pustkę zastąpić jakimś innym opowiadaniem :) Wracając jednak do tego rozdziału: Ardo to jest jednak gość! :) Sprawił,ze nagle z nienawiści czuje do niego sympatię :) Cieszę się,że zrozumiał,że tak naprawdę Karina nigdy go nie pokocha,bo kocha Michała. Wierzę też w to,ze Ardo wpłynie na decyzję Kariny i namówi ją by dała Michałowi ostatnią szansę. Co do ojca dziewczyn to niech się cieszy,ze Zbyszek nie wrócił wcześniej do domu,bo prawdopodobnie by go rozszarpał i wcale mu się nie dziwię! Jakim złym trzeba być człowiekiem,zeby się tak zachowywać i prześladować własne córki? Na szczęście z maleństwem Anety i Zbyszka wszystko w porządku. No to nic pozostaje mi tylko czekać na ostatni,pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńWszystko co piękne musi mieć swój kres! jeszcze tylko jeden odcinek ale myślę, ze stworzycie coś nowego dla biednych czytelników:)
OdpowiedzUsuńArdo widzę zmądrzał i odpuści ale Zbyszek swojemu przyszłemu teściowi na pewno nie!!! Niech on mu lepiej w drogę nie wchodzi!
Ufff myślałam, że coś z maleństwem Anety i Zbyszka będzie nie tak, na szczęście skończyło się na strachu! Czy jej ojciec jest normalny?!!! na miejscu Zbyszka chyba bym go rozerwała!!! mogło skończyć się na tragedii...aż mam ciary. Karina i Michał, widać na kilometr że jej dalej na nim zależy i Ardo też to widzi, Amelka też ich będzie zawsze łączyła i tego nie zmienią, mam nadzieje, że będą jeszcze razem. Cudownie :)) szkoda, że już się wszystko kończy...
OdpowiedzUsuńOjciec sióstr to ma tupet jak mało kto. Spodziewał się zaproszenia na ślub córki? No niech on się nie ośmiesza i zniknie z życia swoich córek raz na zawsze, bo nic dobrego w nie nie wnosi.
OdpowiedzUsuńNa całe szczęście z maleństwem wszystko jest w porządku, a i samej Anecie nic poważnego się nie stało. To dobrze, bo Zbyszek to by chyba rozniósł ojca narzeczonej.
No nareszcie Ardo zrozumiał, że nie ma co szukać szczęścia u boku Kariny, bo ona razem z małą będzie szczęśliwa tylko i wyłącznie z Michałem. Mam nadzieję, że w ostatnim [;(] rozdziale sytuacja i u tej pary się wyklaruje ;D
Pozdrawiam ;***
Ojca dziewczynom nie zazdroszczę. Najchętniej bym mu coś zrobiła. Jak można być aż takim sku..., żeby znienawidziła cię własna rodzina? Jeszcze tak bardzo mąci w ich życiach. Biedna Aneta. Ardo dobrze zrobił. Karina będzie z Michałem i każdy o tym wie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;* [male--rzeczy]
Ciesze się że z Tea nie powiedziałyście jeszcze ostatniego słowa, ale to i tak smutne, że to opowiadanie się kończy. Nie dziwię się ze Zbyszek był zły. Ale mam nadzieję ze wszystko sie dobrze skończy, a skoro Ardo odpuścił sobie podboje Kariny to mam nadzieję że Michał teraz nie odpuści i w końcu będą razem
OdpowiedzUsuńZdenerował mnie ojciec dziewczyn. Przez tego idiotę Aneta się przestraszyła i zdenerowała. Coś złego mogło stać się dziecku. Na szczęście Zbyszek wcześnie wrócił i zawiózł ukochaną do szpitala. Trochę mi szkoda Ardo, ale zrozumiał w końcu, że Karina z nim nie będzie. Mam nadzieję, że się odkocha i, że znajdzie się dziewczyna, która odwzajemni jego miłość. Karina zaprzeczyła, jakoby czuła coś nadal do Michała, ale wszyacy wiemy, że go kocha. Liczę, że jeszcze będą razem ; ). Szkoda, że został do końca już tylko jeden odcinek ; /. Ech, trudno. Twoje ostatnie zdanie napawa mnie optymizmem i wierzę, że napiszecie wspólnie z Tea jeszcze jakieś opowiadanie o naszych siatkarzach. Powiadomcie mnie gdy to nastąpi ;D, ;].
OdpowiedzUsuńTymczasem czekam na ostatni odcinek.
Pozdrawiam serdecznie,
Marlena ;*
Boję się o Anetę. Naprawdę. Ojciec nigdy nie wpływał na nią dobrze, a te jego "występy" są żałosne. Dobrze, że nie udało mu się przypadkiem wyważyć drzwi.
OdpowiedzUsuńZbyszek niestety nie mógł go odgonić, ale niech ją zawiezie do lekarza. Z dzieckiem nie ma żartów.
Karina przyciśnięta do ściany ;p no musiała powiedzieć prawdę, w końcu Ardo ma być jej przyjacielem, więc szczerość wskazana :) tak to jest, że nie chcemy się przyznać do oczywistych dla innych rzeczy :)
Pozdrawiam